2024.01.12 – SZTOKHOLM

Tym razem nietypowy wpis i bardziej na luzie, bo udało się zgrać starą ekipę nurkową (nie w sensie wieku uczestników, chociaż z drugiej strony…) i wyskoczyć na szybki weekend do Sztokholmu w odwiedziny.

Oczywiście poza lokalnymi trunkami o zapachu i smaku wody kolońskiej (dzięki Michelle za Fläder 🙂 ) udało się w tym krótkim okresie zobaczyć kawałek miasta, więc nie przedłużając – ubierzcie się ciepło i lecimy do Szwecji!

Na początek wspomnę tylko o pierwszym zderzeniu ze szwedzką rzeczywistością zaraz po wylądowaniu. No bo co może zrobić trójka Polaków, która się długo nie widziała, a ma po wylądowaniu sporo czasu na autobus? Oczywiście piwko 🙂 Niestety – jak nas uświadomiono na lotnisku, o 07:00 rano nie kupisz alkoholu. Systembolaget – to słowo dźwięczało nam w uszach przez cały wyjazd.

Systembolaget to mówiąc w skrócie system monopolowy na alkohol. System jest państwowy, co więc za tym idzie –  sklepy z alkoholem należą do państwa i są otwarte w poszczególne dni i godziny. Dlatego alkohol można zakupić od poniedziałku do piątku w godzinach od 10:00 do 19:00/20:00 i w soboty tylko do godziny 15:00. Tak więc nie ma tu czegoś takiego, jak wyskakiwanie na imprezie do monopolowego 24h. Tu trzeba na spokojnie usiąść i zaplanować.

Jednak, że rzeczywistość nie znosi próżni na rynku – coś się zawsze da wykombinować i voilà:

Pogoda dopisała i po dniu „aklimatyzacji” pojechaliśmy zwiedzić Sztokholm. Zaczęliśmy od Starego Miasta i rzeźby z brązu Morgon („Poranek”) Ivara Johnssona stojącej tu od 1962 r.

Właściwie to niemal na każdym kroku możemy natknąć się na jakąś rzeźbę. Mamy ochotę przystanąć obok Everta Taube, uważanego za jednego z najbardziej szanowanych muzyków w Szwecji i najważniejszego trubadura? Proszę bardzo.

A od wielkich i znanych postaci kilka kroków dalej natykamy się na smutną, małą postać, ledwo widoczną spod stosu pogniecionych koców, cicho błagająca o współczucie. Ten posąg, zwany “Szmata i Kość” („Rag and Bone”) jest w jakiś sposób jeszcze bardziej smutny z powodu lisa. Od 2008 roku bezradny lis czeka na ulicy, prosząc przechodniów, aby zastanowili się nad bezdomnymi. Na pierwszy rzut oka wygląda jak niemal realistyczny stos starych koców, ale przyjrzenie się ujawnia smutną twarz lisa. Postać nie ma na świecie nic oprócz jednego buta i stosu grubych koców. Pomnik został umieszczony, w samym sercu miasta, gdzie widzą go turyści i najbogatsi. Podobno jego umieszczenie było wynikiem publicznego głosowania, które chciało, aby mały symbol ubóstwa wyróżniał się wśród tych, którzy najbardziej potrzebują przypomnienia.

Dalej trafiliśmy na ulicę spełniającą większość z definicji „fatfobii” bo bez wątpienia dyskryminującą grubych ludzi. To „Mårten Trotzigs Gränd”, czyli najwęższa uliczka w mieście mająca 90 cm szerokości, a dodatkowo rozciąga się ona na 36 stopniach schodów. Zakładam, że nie bez znaczenia jest fakt iż w Sztokholmie nadal obowiązuje prawo, które nadwagę i otyłość określa jako wykroczenia. Na szczęście jak widzicie – Karolina bez problemu uniknęłaby mandatu. A przynajmniej w tej kwestii 🙂

Następnie przeszliśmy na Rynek ( Stortorget ). Z tym miejscem wiąże się ciekawa historia, a jeśli doczytacie do końca, to być może zgodzicie się z naszą teorią…

Na początek sam rynek. We wczesnym średniowieczu znajdowało się na nim targowisko i studnia oraz odbywały się na nim zebrania rajców miejskich i wiece mieszkańców. Na rynku były ustawione także dyby i pręgierz zwany kåken.

A teraz historia właściwa. Postaram się streścić, ale zainteresowani na pewno znajdą sporo przekazów o tym wydarzeniu.

Stockholms blodbad wydarzenia z 7 –10 listopada 1520 r.

W nocy z 8 na 9 listopada 1520 roku, zaraz po zdobyciu Sztokholmu przez króla Danii Chrystiana II i koronowaniu na króla Szwecji, miała miejsce tzw. Krwawa łaźnia sztokholmska (Stockholms blodbad). Około 80-90 zwolenników byłego regenta szwedzkiego Stena Sture zostało skazanych na śmierć przez sąd kościelny za rzekomą herezję, wbrew wcześniejszej obietnicy o amnestii.

Dzień wcześniej około południa w wielkiej sali zamku sztokholmskiego zebrali się członkowie szwedzkiej Rady na rozmowy z królem. Wówczas z rozkazu Chrystiana II zamknięto bramy zamku, a nikt z obecnych nie mógł zostać bez zgody władcy wypuszczony na zewnątrz. Wieczorem do sali obrad, już po jej opuszczeniu przez króla, weszli żołnierze. Podejrzane osoby, w tym biskupi Skary i Strängnäs, były wzywane imiennie, a następnie wyprowadzane i zamykane w wieży. Pozostałych przeprowadzono do niewielkiej komnaty, gdzie w niepewności spędzili noc.

W czwartek, 8 listopada 1520 r. w obecności króla zebrał się pod przewodnictwem arcybiskupa Odense Jensa Beldenaka sąd kościelny. Rozprawa nie trwała długo. Ponownie odczytano pismo oskarżycielskie arcybiskupa Gustava Trolle i wydano orzeczenie. Wyrok uzasadniono sprzeciwem oskarżonych wobec interdyktu papieskiego oraz ich przysięgi, iż arcybiskup „nigdy nie zostanie uwolniony i nie powróci do swej katedry” i tym samym w swoim „niechrześcijańskim sprzysiężeniu w jawny sposób wystąpili przeciw posłuszeństwu należnemu Kościołowi”. Uznano ich za winnych jawnej herezji. Wymierzenie kary sąd kościelny pozostawił „ramieniu świeckiemu”, czyli królowi.

Na Stortorget czekali już duńscy żołnierze ustawieni w czworobok oraz kaci z Jörgenem Homuthem na czele. Wystawiono szafot i szubienicę. Skazani nie mogli przyjąć sakramentu spowiedzi, co było sprzeczne z obowiązującym zwyczajem. Kanclerz Szwecji i biskup Strängnäs – Mattias – został ścięty mieczem jako pierwszy. Po nim ścięto biskupa Skary Vincenta. Kolejne egzekucje trwały do końca dnia. Po obu biskupach ścięto dziewięciu członków Rady Królewskiej i sześciu przedstawicieli niższej szlachty. Ich głowy wrzucano do przygotowanej beczki, która szybko się zapełniła.

Po przedstawicielach szlachty i arystokracji przyszła kolej na ludzi niższych stanów. Powieszono przynajmniej 32 mieszczan sztokholmskich. Żołnierze szli od domu do domu wyciągając ofiary i przyprowadzając je na Stortorget, gdzie przeprowadzano egzekucje. Ich domy były następnie plądrowane a majątek konfiskowany. Jeden z licznie zgromadzonych na rynku, niejaki Lasse Hass, zaczął płakać. Został wyciągnięty z tłumu i powieszony za wyrażanie współczucia „zdrajcom”. Wraz z zapadającym zmrokiem zakończył się pierwszy dzień egzekucji. Plac był pełen ciał straconych. Padał deszcz. Według o 30 lat późniejszego przekazu Olausa Magnusa, ulicami Sztokholmu miała spływać krew pomordowanych.

W piątek, 9 listopada 1520 r. kolejne egzekucje rozpoczęły się wcześnie rano. Kontynuowano kaźń ludzi niższego stanu – mieszczan i służbę straconych dzień wcześniej. Na rynku zalegał stos ciał.

A tą stromą ulicą będącą najbliżej spływała krew…

I teraz już mniej historycznie, bo wprawdzie nie ma tego w żadnym z przekazów, ale doszliśmy do wniosku, że wraz ze spływającą krwią musiały też spadać głowy z przepełnionej beczki turlając się właśnie tą ulicą. Być może właśnie stąd wzięły swój początek „kulki z IKEI”. Czyż to nie jest prawdopodobna wersja? 🙂

A jeszcze na chwilę wracając na Stortorget, na rogu jednej z kamienic możemy dostrzec pozostałość po walkach w postaci kuli armatniej wbitej w fasadę budynku.

Następnie udaliśmy się do Kościoła Świętego Mikołaja i…po nazwie jednak spodziewałem się czegoś innego, tym bardziej, że wejście jest płatne 🙂

Storkyrkan (lub Sankt Nicolai kyrka) to luterańska katedra w Sztokholmie, która liczy już blisko 700 lat. Katedra ta dla Szwedów ma ogromnie znaczenie, ponieważ w niej odbywają się wszystkie uroczystości dworskie. Właśnie tutaj odbywały się koronowania królów Szwecji. Znajduje się tu chociażby bezcenny Święty Jerzy ze smokiem (szw. Sankt Göran och draken), czyli rzeźba odsłonięta w 1489 upamiętniająca zwycięstwo Stena Sture Starszego nad Duńczykami w 1471 roku. Rzeźba autorstwa Bernta Notkego wykonana została z drewna dębowego i rogów łosia.

A tutaj mamy całą wesołą ekipę pozującą przed Pałacem Królewskim, a właściwie to armatą wycelowaną w okna zamku 🙂

Od lewej mamy Michelle (gospodynię i przewodniczkę – niestety jej Micke musiał być w robocie), pod lufą jest Krzysiek i świecący kapturek to Karolina.

W międzyczasie mieliśmy prezentację jak faszerować gołębia łabędzia w wykonaniu Karoliny.

Chociaż sądząc po oczach, chyba nie był zachwycony tym faktem.

Jeszcze szybkie przejście przez kilka atrakcji w Sztokholmie…

Bo w końcu każdy zgłodniał, więc u nas idzie się zwykle na kebaba, a w Szwecji? Czy mają jakiś lokalny odpowiednik? Naturalnie, a do tego każdy z Was może go przygotować w zaciszu własnego domu. Odpowiedzią Michelle na głód w Szwecji jest: Tunnbrodsrulle. Tylko zobaczcie jak przekonuje Krzyśka, że to lepsze jak kebs.

Tak – to dokładnie to co widzicie. Parówka, krewetki, tłuczone ziemniaki oraz majonez połączony ze śmietaną i musztardą. I to wszystko zawinięte w pszenną tortillę.

A co się mówi po zjedzeniu tego? „Baaardzo dobre, ale nie rób tego więcej”. Żarcik oczywiście 🙂

I cóż, dzień dobiegał końca, pogoda dopisała, trochę km w nogach i czas wrócić do swoich zajęć…

Dzięki Mike za powitanie! Byliśmy zachwyceni 🙂 Dobrze, że zostało trochę spreja…

  • „Dżizas – Michelle, zamówmy jakieś normalne żarcie. Pizza będzie bezpiecznym wyborem”
  • „Nic więcej nie mów – macie jak w banku.”

Tak… kiedy my się kłócimy, czy można dodawać ananasa na pizze, Szatan ewoluuje.

Jeszcze szybki Crossfit wątroby i można wracać pakować się na lot.

Niestety potrąciliśmy niechcący spreja jak wychodziliśmy i proszę jak się sam wcisnął upadając… Dobrze, że Karolina z Krzyśkiem go złapali zanim wyrządził więcej szkód 🙂

Dzięki Michelle i Micke za gościnę!


Możesz również polubić…

Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Ja :-D
Ja :-D
1 rok temu

Dobrze, że w Polsce nie ma takich wąskich uliczek, już by panie posłanki tańczyły z sejmie na znak protestu przeciwko dyskryminacji osób otyłych. A ostatnie zdjęcie to już w ogóle obraza uczuć 😀

Ostatnio edytowano 1 rok temu przez Ja :-D
1
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x