2015.09.24 – TENERYFA

Tym razem zdecydowałem się połączyć przyjemne z pożytecznym. Mam ochotę zobaczyć trochę słońca, a przy okazji wejść na jakąś górkę. Wybór pada na Teneryfę, bo w Polsce ostatnio słabo ze słońcem… Zaplanowałem też wejście na pewną górkę, które zapamiętam na długo, ale do tego później…

Standardowo wylot z Warszawy, ale im bardziej się zniżaliśmy do lądowania, tym bardziej pogoda była kiepska. Nie no, tyle przelecieć, żeby siedzieć w deszczu? Na szczęście nie padało, a lokalsi w pobliżu lotniska powiedzieli, że pogoda się poprawi… Zobaczymy czy miałeś rację hombre 🙂

Najpierw przeprawa z hotelem, bo nie dość, że 1 piętro, zaduch, brak klimy to jeszcze zacieki w łazience (z tego co słyszałem inni mieli gorzej). Szybka decyzja zanim jeszcze rzucę graty i w przeciwieństwie do ludzi obok kulturalnie pogadałem z człowiekiem na recepcji. Niewielka dopłata (podobna do tej, którą państwo obok zapłacili za wiartak do pokoju) i już cieszę się przedostatnim piętrem z widokiem na morze, łazienką większą niż schowek na mopa oraz najważniejsze – w pełni sprawną klimą.

I patrząc w drugą stronę, widać jak się rozpogadza…Ech Hiszpania.

No trudno – pozostało pospacerować po Playa de las Americas.

Na szczęście następnego dnia faktycznie pogoda się poprawiła na maxa.

Trochę zwiedzania przy już dużo lepszej, choć wciąż wietrznej pogodzie i można załatwiać autko na jutro, żeby zrealizować plan i zobaczyć wyspę. Samochód zaparkowany czeka na mnie [o tutaj].

No i następnego dnia dojeżdżam do dolnej stacji kolejki na wulkan Pico del Teide [o tutaj]. Tak – to jest właśnie mój pomysł na górkę podczas urlopu 🙂 Teide jest szczytem o wysokości 3718 m n.p.m. i wysokości od dna morza około 7500 metrów, który jest najwyższym szczytem w Hiszpanii i najwyższym szczytem na jakiejkolwiek atlantyckiej wyspie. Wulkan wraz z otoczeniem, łącznie z całą kalderą Las Cañadas jest chroniony w Parku Narodowym Teide. Nazwa wulkanu pochodzi z języka Guanczów, pierwszych mieszkańców Wysp Kanaryjskich. Tide oznaczało Piekielna Góra, w której żył demon Guayota. Super 🙂

Kolej linowa Teleférico del Teide ma swój początek na wysokości 2356 m, a stacja końcowa znajduje się na wysokości 3555 m. Wejście na wierzchołek główny wymaga uzyskania darmowego zezwolenia, które można otrzymać m.in. poprzez stronę internetową parku. Technicznie wejście na szczyt jest bardzo łatwe.

Widok z górnej stacji kolejki

I po wejściu na szczyt roztacza się taka panorama. Przy dobrej pogodzie widać stąd brzegi Afryki.

Niestety jak to czasem bywa, chwila nieuwagi i kłopot gotowy. Nie – nie spadłem do wulkanu 🙂 Było niewiele lepiej – schodząc ze szczytu, źle stanąłem na jeden z luźnych kamieni, których jest tu od groma i stało się. Za nieuwagę się płaci. Echo poniosło dźwięk chrzęstu kostki i jakoś dokuśtykałem z zaciśniętymi zębami do stacji kolejki a później do samochodu. Trochę boli, ale przecież nie ma się co mazać – w końcu jestem facetem, pewnie nadwyrężyłem kostkę, więc drobnostka. Jednakże nie polecam takiego doświadczenia. Pojechałem na drugą stronę wyspy na plażę Playa de las Teresitas. Z tej strony wyspy jest znacznie bardziej zielono.

W planach miałem jeszcze przejście po Santa Cruz de Tenerife, jedno z większych miasteczek Teneryfy, ale zdecydowałem, że na dziś dość spacerów, więc wróciłem do hotelu w Los Christianos.

Ściągnąłem w końcu buta i niestety – odrobinę spuchła noga, więc wygląda że kostka skręcona…

No nic – to by było na tyle atrakcji, bo resztę urlopu na Teneryfie spędziłem, albo w hotelu, albo na plaży na leżaku, opalając się z zabandażowaną nogą, a po powrocie do Polski lekarz…

 

Możesz również polubić…

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x