2019.03.30 – KAZIMIERZ DOLNY

Jeśli ktoś oglądał „Rejs” Marka Piwowskiego zapewne pamięta jedno z pytań: „Jak się nazywa miasto nad Wisłą? Dla ułatwienia dodajemy, że jest to imię króla, który zostawił Polskę murowaną”. Poprawna odpowiedź to oczywiście Kazimierz (Dolny lub inaczej zwany Kazimierzem nad Wisłą), który dziś obraliśmy sobie z Moniką na jednodniowy wyjazd.

Osadę założył tu już w XII w. małopolski książę Kazimierz Sprawiedliwy i to jego imię przyjęła. Kazimierz nad Wisłą jednak zawdzięcza Kazimierzowi Wielkiemu m.in. przymiotnik „Dolny”, odróżniający go od Kazimierza pod Krakowem.

 

 

Rozpoczniemy na parkingu zaraz za wjazdem do miasta (w promocyjnej cenie 25zł za cały dzień)

 

I dalej idziemy deptakiem nad brzegiem Wisły w stronę centrum miasta. W oddali widać prom wożący ludzi wzdłuż rzeki, niestety dziś pogoda nie rozpieszcza i nie widać chętnych na rejs. W sezonie statki kursują przez cały dzień zabierając indywidualnych turystów oraz zorganizowane grupy, a rejs po Wiśle trwa ok. 60 min. Płynie się w górę Wisły, obok zamku w Janowcu, do Męćmierza i z powrotem.

Bardzo często natykamy się na idące po chodniku w stronę wody żaby. Przy okazji „pozdrawiamy” Pana, który próbował namówić swojego psa do zjedzenia jednej z nich. Tutaj jedna z rodzinek:

Po dotarciu na rynek, i strategicznym ominięciu chcących nam powróżyć cyganek, których jest tu dość sporo, możemy rozgrzać się przy filiżance kawy. W międzyczasie pogoda zaczęła się znacznie poprawiać.

 

Po kawie spacer wokół rynku, gdzie możemy zauważyć ładnie ozdobione Kamienice Przybyłów – renesansowe kamienice z 1615 roku.

Dla chętnych można się przejechać karocą lub elektrycznym samochodzikiem pozwiedzać ciekawsze zakątki Kazimierza, włącznie z wąwozami.

W związku z tym, że wyszło słońce postanowiliśmy wejść na Górę Trzech Krzyży. Wejście jest szybkie, bo na górę wchodzimy po schodach.

Dalej już tylko budka, w której należy uiścić 3 zł / osobę i możemy zobaczyć panoramę Kazimierza Dolnego.

W 1708 roku mieszkańcy parafii ustawili na tym wzniesieniu trzy drewniane krzyże, upamiętniające liczne ofiary epidemii cholery, która spustoszyła miasteczko w czasie wojny północnej. Krzyże stanowiły “zadośćuczynienie Bogu za grzechy mieszkańców”, które rzekomo przywiodły zarazę, a jednocześnie strzegły – i ponoć strzegą do dziś – Kazimierz Dolny przed podobną klęską. Znajdujące się obecnie na górze krzyże pochodzą z 1852 r., a większość napisów z 1930 r.

Chwila odpoczynku i schodzimy, aby ponownie wejść na górę – tym razem do ruin zamku.

Jak widzicie na powyższym zdjęciu, za Moniką widać basztę. Najprawdopodobniej rola budowli polegała na strzeżeniu przeprawy „woyszyńskiej” na Wiśle oraz na poborze ceł. Po wybudowaniu pobliskiego zamku, wieża miałaby utracić swoją obronną rolę a po usunięciu stożkowego dachu, wykorzystywana była jako śródlądowa latarnia „morska” – ułatwiając dzięki palonemu na jej szczycie ognisku – nocną nawigację po Wiśle. Tam też się udaliśmy w następnej kolejności.

Teraz szybki obiad i powrót deptakiem nad Wisłą w stronę samochodu. Po drodze nabyliśmy jeszcze kogucika – symbol Kazimierza Dolnego.

A skąd kogut? Otóż wiąże się z tym pewna legenda, mówiąca o tym, że bardzo dawno temu nad Kazimierzem Dolnym przelatywał diabeł. Zielone tereny Lubelszczyzny tak bardzo mu się spodobały, że postanowił osiedlić się w wąwozie pod miastem. Zły duch szybko rozsmakował się w lokalnym drobiu.

Wkrótce w Kazimierzu Dolnym został tylko jeden kogut, bardzo stary i mądry. Ptak schował się przed diabłem w pobliskiej jaskini. Gdy czart ruszył na poszukiwania, zakonnicy pokropili jego kryjówkę wodą święconą. Nie mogąc znieść jej zapachu, diabeł uciekł z miasta.

Ocalony kogut wyszedł ze swojej kryjówki i zaczął dumnie spacerować po kazimierskim rynku. Od tamtej pory zaczęto wypiekać jego podobizny z ciasta drożdżowego.

 

 

Możesz również polubić…

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x