2014.07.29 – OPATIJA, WENECJA, PIZA, POMPEJE, CHAMONIX…
W końcu długo wyczekiwany dłuższy urlop, wyłączam służbową komórkę i nie ma mnie dla nikogo. Plan mam nie byle jaki, samochód przygotowany na porządne wyzwanie, walizka z niezbędnymi rzeczami na tydzień spakowana i…Oj tym razem to będzie długi wpis i sporo fotek, więc zaczynamy, chociaż ciężko to spamiętać wszystko 🙂 Rundkę po Europie czas start…
Dzień 1 – Opatija, Chorwacja
Urlop rozpoczynam od przyjazdu na Chorwację – dość długa droga, ale możliwa do pokonania za jednym zamachem. I tak trafiam do Opatiji [o tutaj]. No nie zacząłbym porządnie urlopu, gdyby jak zwykle pierwszego dnia, nie dostałbym kiepskiej pogody. Chyba jakaś tradycja już się z tego zrobiła. I niestety kąpiel w Morzu Adriatyckim muszę przełożyć na inny termin, bo pada, przechodzi burza i jest dość chłodno, a morze jest tak wzburzone, że nie ma sensu ryzykować wejścia na samym początku urlopu.
Piękna pogoda. Na szczęście przestało na trochę padać, to mogłem wyjść na pizze i piwo – tyle mi zostało z pierwszego dnia urlopu 🙂
Na drugim planie widzicie rzeźbę Kobiety z Morza.
No cóż, jak pod koniec lipca nie trafiłem na pogodę w Chorwacji, to musze przemyśleć kiedy tu wrócić. A tymczasem następnego dnia zmierzam w stronę Włoch.
Dzień 2 – Wenecja, Włochy
W drugi dzień dojeżdżam z rana do Wenecji. Auto zostawiam na parkingu Tronchetto [o tutaj] i można rozpocząć zwiedzanie. Miejscowości nie trzeba nikomu przedstawiać, więc kilka atrakcji z dzisiejszego prezentuje się następująco (całej Wenecji nie dam rady tu wkleić 🙂 )
Na dzień dobry witają mnie motorówki zasuwające po kanałach miasta.
Przechodzę po jednym z dziesiątek mostków
Mijam postoje taxówek…
I jakieś mniejsze uliczki, żeby ominąć tłum.
Aż w końcu udaje mi się dojść do Placu Św. Marka i otaczającego go Pałacu Dożów.
Jeszcze trochę błądzenia po Wenecji, jej kanałach, uliczkach, mostkach i powoli zmierzam w stronę parkingu.
Dzień 3 – Piza, Włochy
Wczoraj po Wenecji ruszyłem w stronę Pizy, ale że dotarłem już późno, to zdążyłem zjeść tylko kolację (oczywiście pizza – chyba będę się tym stołował codziennie, bo w każdym regionie smakuje inaczej). Z samego rana ruszam właśnie na jej podbój. Generalnie tutaj też znajdujemy sporo różnych zabytków, ale że chciałem przed południem ruszyć dalej, to zmierzam prosto pod słynną wieżę.
Wybaczcie, że nie robiłem jak wszyscy próbując ją podtrzymywać. Lub jeszcze lepiej, jako że jestem facetem położyć się na trawie i udawać, że to mój.. no wiecie 🙂 Bo i to widziałem – gratuluję Panu pomysłu 🙂
No i około południa ruszam z Pizy, by minąć Neapol i dotrzeć do Pompejów.
Dzień 4 – Pompeje i Wezuwiusz, Włochy
Wieczorem urządzam sobie spacer po Pompejach. Jest to miasto w regionie dzisiejszej Kampanii we Włoszech zniszczone w czasach cesarstwa rzymskiego przez erupcję wulkanu Wezuwiusz w dniu 24 sierpnia 79 roku. Popiół wulkaniczny, który zasypał Pompeje, utrwalił budowle, przedmioty oraz niektóre ciała ludzi i zwierząt, co współcześnie umożliwia obejrzenie wyglądu starożytnego rzymskiego miasta średniej wielkości i jego mieszkańców.
Jednak napierw idę na pociąg do Neapolu, skąd ruszę busikiem prawie pod szczyt Wezuwiusza.
W końcu, po kilku stacjach i uzbieraniu się ludzi na wjazd, docieram do parkingu, skąd piechotką wchodzę na szczyt Wezuwiusza. Za godzinę wraca bus na dół, więc wskazane jest żebym zdążył 🙂
Widzialność Neapolu z Wezuwiusza pozostawia wiele do życzenia.
Obchodzę krater i spokojny marsz w dół, gdzie w sklepiku z pamiątkami kupuję sobie kolekcję kamieni – fajny patent 🙂 Wracam busikiem pod stację pociągów i wracam do Pompeji, gdzie po przebraniu się ruszam na zwiedzanie ruin.
Już z samego wejścia widać jak Wezuwiusz góruje nad Pompejami.
Spacer po uliczkach, które kiedyś tętniły życiem
A niewiele dalej, mamy dowody jak nagła i jakim zaskoczeniem dla mieszkańców musiała być erupcja wulkanu. Widać ludzi i zwierzęta zastygłe w różnych pozach, kiedy spadł na nich gorący popiół.
Jeszcze wieczorny spacer po ulicach Pompeji wzdłuż drzewek pomarańczowych i do hotelu, po ciężkim dniu na nocleg.
Dzień 5 i 6 – Chamonix, Francja
I następnego dnia rano ruszam do Francji. Przejeżdżam tunelem Mont Blanc, który wiedzie przez jedną z głównych transalpejskich tras. Tunel ma 11,6 km długości, 8,6 m szerokości i 4,35 m wysokości. Trasa tunelu przebiega prawie dokładnie pod szczytem Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.), a więc nad nim wznosi się ok. 2,5 km skały.
W Chamonix spędzam 2 dni z powodu deszczu. Tym razem mogę sobie pozwolić na przedłużenie pobytu, bo jest to ostatni zaklepany nocleg, więc później już na żywioł do Polski.
Pierwszy dzień deszczowy, ale chcę zobaczyć to co zaplanowałem, więc muszę poczekać do jutra. A tymczasem pogoda…
Wieczorem przestaje padać, więc idę zobaczyć gdzie znajduje się wejście na kolejkę.
I ile będzie mnie kosztowała ta przyjemność.
Na szczęście następnego dnia już jest dużo lepsza pogoda, chociaż do pełni szczęścia jeszcze trochę brakuje, ale udaje się wjechać na górę. Najpierw wjeżdżam na Mer de Glace – lodowiec z atrakcjami.
Szczególną atrakcją w pobliżu Montenvers jest odwiedzana przez tysiące turystów „grota lodowa” („Grotte de glace” – widzicie wejście po lewej na dole), zespół kilku sal wydrążonych w lodowcu ozdobionych rzeźbami (oczywiście z lodu) i połączonych korytarzami. Ale najpierw trzeba do niej zejść 🙂 (Można też zjechać kolejką, ale kolejki były dość spore). Tutaj pokazane już po zejściu ile schodków jest do pokonania.
I w końcu wejście do lodowca.
Największą atrakcją Aiguille du Midi leżącej na wysokości 3842 m n.p.m. stacji kolejki jest tzw. Le pas dans le vide – krok w otchłań, czyli platforma widokowa. Wyobraźcie sobie, że stoicie nad przepaścią,która ma prawie 4000 m pod wami, dajcie krok do przodu i nie spadacie. Ciekawe uczucie i nie wszyscy decydują się jednak wejść na platformę 🙂
Zanim się jednak do niej dostaniemy zwykle musimy odstać swoje. Z tego miejsca jest to pół godziny podziwiania widoków.
Najpierw zakładamy kapcie.
A potem już panie z obsługi pstrykają ludziom fotki.
A tak platforma widokowa wygląda z zewnątrz.
A jak do restauracji są dostarczane towary? Bardzo prosto 🙂
I tu już widok ze „szpicy”, na którą wjeżdża się windą. Stąd już Mont Blanc (4808m n.p.m.) – najwyższy szczyt Alp i przy założeniu granic wyznaczonych przez Międzynarodową Unię Geograficzną najwyższy szczyt Europy, nie wydaje się już tak odległy.
A tutaj widać ludzi – to te małe żuczki na dole po prawej.
I dziś udało się obejrzeć wszystkie atrakcje.
A tu już jedzie moja kolejka
A dla chętnych polecam w 4K spojrzeć jak to wygląda -> https://www.youtube.com/watch?v=IuENvaaD064
Dzień 7 – Wałbrzych
I kolejnego dnia udało się po dość długiej i męczącej podróży dotrzeć na odpoczynek do Wałbrzycha. Tutaj się w końcu wyspałem i pojechałem zobaczyć zamek Książ.
Dzień 8 – Adršpašskoteplické skály
Dziś docieram do Skalnego Miasta w Czechach i parkuję [o tutaj].
Jak widać, możemy sobie tutaj wypożyczyć kajak i popływać po jeziorze.
Ehh powspinałby się człowiek 🙂
Dzień 9 – Pec pod Sněžkou
I ostatni dzień mojego urlopu spędzam w mieście Pec pod Sněžkou skąd wjeżdżam na Śnieżkę kolejką.