2022.09.25 – DOLINA PIĘCIU STAWÓW POLSKICH I CZARNY STAW POD RYSAMI

Cześć! Tym razem, krótki wyjazd do Zakopanego – akurat, żeby na trochę wyrwać się z domu. Po dojechaniu na miejsce, okazało się że wbrew prognozom pogody (w sumie nic nowego), nie dość że nie pada, to jeszcze mamy ładną pogodę. Niestety z uwagi na dość późne popołudnie, dzisiejsze wyjście na szlak musiało zostać przełożone.

„Na dole” pogoda ładna, ale jak widzicie Giewont już powoli zakrywa się za chmurami.

 

2022.09.25 – DOLINA PIĘCIU STAWÓW

Za to następnego dnia postanowiliśmy przejść się nad Morskie Oko. Szybka rezerwacja internetowa parkingu w Palenicy Białczańskiej za 45zł oraz dwa bilety za wejście do TPN i szczuplejsi o 61zł ruszyliśmy. Z tego co czytaliśmy, to rezerwacje parkingu można było robić tylko internetowo, ale widzieliśmy, że nawet samochody przyjeżdżające bez biletu (jeśli było miejsce) mogły kupić miejscówkę przy szlabanie.

Na miejscu okazało się, że całkiem sporo ludzi postanowiło skorzystać z ładnej niedzielnej pogody i ruszyło w tym samym kierunku. Przed 09:00 zarządzający parkingiem już ustawiali nas na chodniku, bo na parkingu skończyły się miejsca. Szybko ominęliśmy wielkiego ludzkiego węża w kolejce do kasy TPN i weszliśmy na czerwony szlak prowadzący do Morskiego Oka. W związku z tym, że trasa (jak się można było spodziewać) przypominała raczej deptak na Krupówkach, razem z ciągnącymi na górę fasiągami, rodzinami z dziećmi i wszelkimi podobnymi atrakcjami, zdecydowaliśmy odrobinę zmienić kierunek naszego marszu.

Za Wodogrzmotami Mickiewicza, odbiliśmy w prawą stronę na zielony szlak prowadzący do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, zostawiając za sobą kłótnie w kolejkach do toi-toi i krzyki przy turystycznych stolikach. W końcu zrobiło się nieco bardziej kameralnie…

Cała nasza trasa wyglądała jak poniżej:

 

Minęliśmy dosłownie kilku turystów i zrobiliśmy krótki przystanek przy Potoku Roztoki na herbatkę. Wprawdzie zimno nie było, bo około 9 stopni, ale ciepła herbatka zawsze w cenie.

 

I dalej już tylko w górę, bo w końcu kiedyś trzeba podejść te niemal 800m.

Im wyżej, tym coraz częściej zaczynają zza drzew wychylać się ośnieżone górskie szczyty.

 

 

Za to już na rozwidleniu po odejściu w lewo, czyli od jakichś 1500m n.p.m. prowadzący bezpośrednio do schroniska czarny szlak zaczął wyglądać nieco zimowo.

 

No i im wyżej tym bardziej ślisko, a tempo poruszania się turystów w adidasach i trampkach znacząco zmalało. Część zawróciła i poszła zapewne na około zielonym szlakiem, co jak się później okaże, też nie było rewelacyjnym pomysłem. Jednak Ci, którzy szli przed nami spowolnili na tyle, że mieliśmy mnóstwo czasu i bez problemu mogliśmy z Moniką założyć raczki. Akurat w tym miejscu niewiele potrzeba, żeby zjechać z górki. W raczkach, szybko ominęliśmy zator i dotarliśmy do schroniska.

A tutaj jeszcze przydatne raczki – jednak jak widać, czasem przydadzą się już we wrześniu, a czasem jeszcze w lipcu. Dużo nie ważą, a komfort spacerowania w takich warunkach znacząco wzrasta. Bo jeszcze wejść to pewnie mniejszy problem jak ze schodzeniem w takich warunkach.

No i mamy widok na dolinę. Z kolei tutaj wokół jezior, bardziej przydałyby się kalosze niż raczki, ale nie można mieć wszystkiego.

Planowaliśmy przejść jeszcze do Morskiego Oka niebieskim szlakiem (w dobrych warunkach to 1h 45min), ale z racji tego, że wczoraj mała lawinka zeszła na tej trasie, a dodatkowo zaczęły nadciągać ciemniejsze chmury, to postanowiliśmy przełożyć tą wycieczkę na kolejny raz. No i wciąż obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego, więc wrócimy zielonym szlakiem na parking.

Jak widać szlak zielony od drugiej strony też był cały w śniegu, więc i zejście zajęło trochę dłużej. Wspinaczka do Doliny Pięciu Stawów, jak i zejście stamtąd, gdy szlak może być oblodzony, jest niebezpieczna. Wiedzie on przez długi pas wygładzeń polodowcowych, czyli tak zwane Danielki. To właśnie tutaj w roku 1924 poślizgnął się i zginął przewodnik tatrzański Jan Gąsienica Daniel (stąd ich nazwa). Ale raczki, uważność ważki, lub wybranie czarnego szlaku (tego, którym wchodziliśmy) i powinno być ok.

Na szczęście już wkrótce docieramy do Wielkiej Siklawy – największego wodospadu w Polsce, gdzie woda spływa kaskadami z progu na około 70 metrach. Warto tu nadmienić, że Siklawa jest największym, chociaż nie najwyższym tatrzańskim wodospadem. Miano najwyższego dzierży Ciężka Siklawa, mająca około 100m, ale znajdująca się już w słowackich Tatrach Wysokich.

 

Dalej już spokojne zejście i spacer na parking, póki nie zaczęło padać.

 

 

2022.09.26 – CZARNY STAW POD RYSAMI

 

Następnego dnia, postanowiliśmy powtórzyć to, z czego zrezygnowaliśmy wczoraj. Poniedziałek i kiepska pogoda dawały szansę, na nieco mniejszy ruch. I już na parkingu było widać, że dziś tłumów nie będzie. Kierunek – największe jezioro w Tatrach, czyli Morskie Oko (podejście drugie).

Czyli znów standardowo 61zł ( 45zł parking + 2 x 8zł bilety ) i jesteśmy na czerwonym szlaku nad Morskie Oko.

 

Dziś przy kasach pustki, więc bez przeciskania się, na luzie wchodzimy na szlak. Przed nami 9km i 2:20h (chyba, że idziecie „skrótem”).

Niestety od samego rana mamy mżawkę, a całe niebo pozaciągane chmurami świadczy, że zapewne większość czasu deszcz będzie nam towarzyszył.

Na początku szlaku, padający niemal pionowo deszcz. Do tego Monice w zupełności wystarczył parasol.

Niestety dalsza część trasy, to już deszcz niesiony przez wiatr, więc parasolka poszła w odstawkę i trzeba było założyć na wilgotniejsze odcinki płaszczyk z folii.

Tutaj mamy jeden ze „skrótów”, omijający część serpentyn i pozwalający skrócić całą trasę o jakiś kilometr.

Przy górnym parkingu dla fasiągów, akurat wiatr trochę rozwiał chmury.

I docieramy do Morskiego Oka, znów w workach – przejaśnienie, nie trwało zbyt długo. Jak widać po lewej Rysy i cała trasa spowita chmurami. Ale, że jest jeszcze dość wcześnie, zaraz po małej kawie i szarlotce w schronisku Morskiego Oka, postanowiliśmy obejść jezioro dookoła.

 

Po drugiej stronie brzegu, akurat na chwilę rozeszły się chmury i można było zobaczyć schronisko.

Chociaż nie na długo.

 

W międzyczasie, dochodząc do odejścia szlaku na Rysy, postanowiliśmy się „wdrapać” odrobinę wyżej i sprawdzić jak tam wygląda pogoda. Pierwszy większy przystanek, wypadał obok Czarnego Stawu pod Rysami i tam też ruszyliśmy.

Niestety widok nie był diametralnie różny, od tego na dole. Nad nami także nie wyglądało jakby miało się przejaśniać, przy metrach pokonywanych w górę, więc z tej strony zakończyliśmy szlak.

Przed Państwem najdalej wysunięte na południe jezioro w Polsce – Czarny Staw pod Rysami. Nazwa wzięła się od cieni rzucanych przez znajdujące się obok szczyty, a także występujące tutaj sinice, które nadają jezioru bardzo ciemny, niemal czarny kolor.

 

 

Szybka herbata z widokiem na Morskie Oko i można powoli schodzić w dół.

 

Dopiero odrobinę niżej, widać było na jakiej wysokości kończą się chmury.

 

Teraz spacer na dół do samochodu, wieczorne piwo na Krupówkach i na tym pożegnaliśmy Zakopane.

Możesz również polubić…

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x