2018.02.24 – WALIGÓRA [936m]
Waligóra – 936m
Tym razem trasa na najwyższy szczyt Gór Kamiennych – Waligóra o wysokości 936 metrów.
Po zdobyciu w dniu dzisiejszym Chełmca i Wielkiej Sowy pomyślałem, że zdobędziemy jeszcze jedną – na miłe zakończenie dnia. Podjedziemy pod schronisko PTTK Andrzejówka (gdzie było tyle samochodów, że jednak musieliśmy zaparkować na Hali pod Klinem, a konkretnie tutaj. Podeszliśmy wymęczeni schodzeniem z Wielkiej Sowy pod Andrzejówkę i drogowskaz zaprezentował nam dumne „Waligóra – 15 min”.
To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że to wyśmienity pomysł. No bo gorzej jak z podejściem / zejściem z oblodzonej Wielkiej Sowy to przecież nie będzie!
Oj Konrad – jak mogłeś się tak srogo pomylić…
Podeszliśmy na początek szlaku i spoglądając w górę pierwsza myśl – „kurde blaszka – raki nie byłyby takim głupim pomysłem”. No ale jak się powiedziało A, to trzeba i B. Konsekwencja i te sprawy. Podejście śliskie i baaardzo strome – na szczęście ktoś był tu wcześniej przed nami, bo widać ślady, więc istnieje cień szansy że damy radę. Te choinki najniżej pokazują skąd ruszyliśmy – a to dopiero kilka minut podejścia.
I dla odmiany Monika kilka kroków dalej odemnie
Po kilku rozmowach na temat powrotu w połowie drogi, w końcu udało się wejść – pół godziny później – czyli dwa razy dłużej niż powinniśmy o 13:05 dnia 24 lutego jako trzeci dziś szczyt zdobyliśmy Waligórę.
Ale zdobycie szczytu to dopiero połowa drogi – teraz wypadałoby jakoś zejść / ześliznąć się / zczołgać / sturlać, albo co bardziej prawdopodobne połączyć wszystkie te techniki, w jedną super-technikę. Plan był genialny, bo co mogłoby pójść nie tak?
Oczywiście wszystko – wystarczyła stopa w dół i gdyby nie drzewa pewnie pobiłbym rekord w czasie schodzenia z Waligóry. Na szczęście jak zwykle w plecaku lonża + karabinki HMS i dodatkowo kilka patentów rodem z serialu MacGyver, częściowo schodząc na tym gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę i asekurując się nawzajem z Moniką dotarliśmy na dół. To był dość intensywny dzień, więc o żadnym już „szybkim, 15-minutowym” szczycie nawet nie próbowaliśmy myśleć.